Oj zostałem wywołany

Miałem (mam czasem) styczność z Stg57 w wersji strzelającej nabojem GP11, oczywiście semi. Nie ukrywam, że jestem pasjonatem "starej szkoły" tj. w ogólności karabiny ze stali, mocny nabój, kolby z drewna , ew. sklejki i pochodnych, każdy szarpie swoją małpę

Stąd tutaj pierwsze wrażenia były sceptyczne - jakby rasowy rkm przerobili na karabin i jeszcze ta plastikowa kolba... Ale.. po dokładnym obejrzeniu całości, złożeniu się (na podłodze - o tym dalej) zmieniłem zdanie.
Zgodnie z zachwytami w necie, zanim miałem go w rękach - był to niby Rolls`Royce karabinów. Początkowo zobaczyłem kawał złomu a`la karabin zrobiony z MG34 dla piechura - oczywiście w uproszczeniu. To wrażenie potęguje masa broni, zwłaszcza w odniesieniu do AK czy innych karabinów szturmowych. Strzelanie z "wolnej ręki" dla osób lubiących styl Chrisa Costy - odpada

Chyba, że naprawdę jesteście w dobrej formie, ja tu wymiękam

Karabin jest fabrycznie wyposażony w dwójnóg i gdy spokojnie się na glebie ułożymy można odczuć jego prawdziwe przeznaczenie. Składane przyrządy celownicze ułatwiają montaże lunet. Właściciel wersji, z którą miałem do czynienia dał się namówić na szynę Weavera (wymaga to uwzględnienia przy frezie kształtu komory) i ten układ się sprawdził. Najważniejsza część - celność. Egzemplarz, z którego strzelałem już bez lunety robił wyniki, po jej założeniu - nawet dla osoby nieostrzelanej nie jest problemem trafić na 100 m., z dobrym skupieniem. Właściciel przy mnie robi koniczynkę na 100, bez wysiłku. Najlepszy bajer - spust zimowy, czy jak to mówią w wlkp "wajcha" przy osłonie języka, która pozwala na strzelanie w rękawicach.