Wyposażenie

Wyprawa Hrabi na sad – Tajemnicza nimfa gęsi pasie – Podobieństwo grzybobrania do przechadzki cieniów elizejskich – Gatunki grzybów – Telimena w Świątyni dumania – Narady tyczące się postanowienia Tadeusza – Hrabia pejzażysta – Tadeusza uwagi malarskie nad drzewami i obłokami – Hrabiego myśli o sztuce – Dzwon – Bilecik – Niedźwiedź, Mospanie!

Hrabia wracał do siebie, lecz konia wstrzymywał,

Głową coraz w tył kręcił, w ogród się wpatrywał;

I raz mu się zdawało, że znowu z okienka

Błysnęła tajemnicza bieluchna sukienka

I coś lekkiego znowu upadło z wysoka,

I przeleciawszy cały ogród w mgnieniu oka,Pomiędzy zielonymi świeciło ogórki:

Jako promień słoneczny, wykradłszy się z chmurki,

Kiedy śród roli padnie na krzemienia skibę

Lub śród zielonej łąki w drobną wody szybę.

Hrabia zsiadł z konia, sługi odprawił do domu,

A sam ku ogrodowi ruszył po kryjomu;

Dobiegł wkrótce parkanu, znalazł w nim otwory

I wcisnął się po cichu jak wilk do obory;

Nieszczęściem, trącił krzaki suchego agrestu.

Ogrodniczka, jak gdyby zlękła się szelestu,

Oglądała się wkoło, lecz nic nie spostrzegła;

Przecież ku drugiej stronie ogrodu pobiegła.

A Hrabia bokiem, między wielkie końskie szczawie,

Między liście łopuchu, na rękach, po trawie,

Skacząc jak żaba, cicho, przyczołgał się blisko,

Wytknął głowę – i ujrzał cudne widowisko.

W tej części sadu rosły tu i ówdzie wiśnie,

Śród nich zboże, w gatunkach zmieszanych umyślnie:

Pszenica, kukuruza, bob, jęczmień wąsaty,

Proso, groszek, a nawet krzewiny i kwiaty.

Domowemu to ptastwu taki ochmistrzyni

Wymyśliła ogródek: sławna gospodyni.

Zwała się Kokosznicka, z domu Jendykowi-

czówna; jej wynalazek epokę stanowi

W domowym gospodarstwie; dziś powszechnie znany,

Lecz w owych czasach jeszcze za nowość podany,

Przyjęty pod sekretem od niewielu osób,

Nim go wydał kalendarz, pod tytułem: Sposób

Na jastrzębie i kanie, albo nowy środek

Wychowywania drobiu – był to ów ogrodek.

Jakoż zaledwie kogut, co odprawia warty,

Stanie i nieruchomie dzierżąc dziob zadarty,

I głowę grzebieniastą pochyliwszy bokiem,

Aby tym łacniej w niebo mógł celować okiem,

Dostrzeże wiszącego jastrzębia śród chmury,

Krzyknie – zaraz w ten ogród chowają się kury,

Nawet gęsi i pawie, i w nagłym przestrachu

Gołębie, gdy nie mogą schronić się na dachu.

Teraz w niebie żadnego nie widziano wroga,

Tylko skwarzyła słońca letniego pożoga,

Od niej ptaki w zbożowym ukryły się lasku;

Tamte leżą w murawie, te kąpią się w piasku.

Śród ptaszych głów sterczały główki ludzkie małe,

Odkryte; włosy na nich krótkie, jak len białe;

Szyje nagie do ramion; a pomiędzy niemi

Dziewczyna głową wyższa, z włosami dłuższemi;

Tuż za dziećmi paw siedział i piór swych obręcze

Szeroko rozprzestrzenił w różnofarbną tęczę,

Na której główki białe, jak na tle obrazku,

Rzucone w ciemny błękit, nabierały blasku,

Obrysowane wkoło kręgiem pawich oczu

Jak wiankiem gwiazd, świeciły w zbożu jak w przezroczu,

Pomiędzy kukuruzy złocistymi laski

I angielską trawicą posrebrzaną w paski,

I szczyrem koralowym, i zielonym ślazem,

Których kształty i barwy mieszały się razem

Niby krata ze srebra i złota pleciona,

A powiewna od wiatru jak lekka zasłona.

Nad gęstwą różnofarbnych kłosów i badylów

Wisiała jak baldakim jasna mgła motylów

Ekpia 061 na Facebook