Oj panowie, panowie - tak jak leżą jest prawidłowo - nie dlatego, że jak tak powiedziałem i chu.
Tak się po prostu robi - czasami względy "taktyczne" są ważniejsze niż "warunki bezpieczeństwa". Celowo dałem w cudzysłowie - bo tak, tak wiem - warunki bezpieczeństwa są najważniejsze. Tak ale... Niestety to nie jest takie sobie strzelanie na strzelnicy - to jest można powiedzieć przygotowanie do walki - akurat w tym przypadku - najważniejsze jest aby sylwetka obu strzelców była jak najmniejsza, a dwa żeby obserwator - obserwował cel pod maksymalnie zbliżonym kontem co strzelec.
Jest moim zdaniem bardzo dobry przykład - jak się różnią warunki bezpieczeństwa we wszelkiego rodzaju resortach, a w cywilu - to jest podstawowa zasada nie kierowania broni w kierunku ludzi czy też żeby oś lufy nie przecinała żadnej części ciała. Przykładowo w wojsku tego nie da się zrobić !!! w czasie zajęć taktycznych - cały czas oś lufy "zamiata" wszędzie gdzie się da. Czy to podczas przemieszczania, pokonywania przeszkód, odkładania broni przez plecy czy jakkolwiek. Chciał nie chciał musi tak się dziać. Już był / jest jeden system "strzelania bojowego" wprowadzony w MON, którego podstawy opierają się na warunkach bezpieczeństwa - niestety nie tędy droga !!!
Warunki bezpieczeństwa są ekstremalnie ważne, ale nie mogą one zaślepiać. A tak to jest na strzelnicach. Bardzo mnie to cieszy, że wszyscy tak ściśle przestrzegają "warunków", ale jak ktoś mi zwraca uwagę, że odłożona przeze mnie na stół broń nagle astanowi problem bo ktoś przeszedł przed wylotem lufy - to nie powiem co mnie strzela !!!.
Tak że siłą rzeczy niektóre warunki bezpieczeństwa muszą być ograniczone. I tak w przypadku "nie kierowania ..." moim zdaniem w resortach powinno być np. celowego kierowania. A w tym przypadku jak faktycznie na bojowo coś by się posrało i obserwator musiałby strzelić - to trudno. Na 99,99% nic drugiemu strzelcowi poważniejszego by się nie stało.
eustachy - ja też jestem przewrażliwiony na temat przenoszenia w różnych "stanach załadowania".
Jeżeli chodzi o przypadkowe strzały w służbach to powiem tak. Nie da się tego uniknąć !!! I jeżeli wszytsko w danej organizacji jest jak trzeba - nie stanowi to problemu. Po to właśnie powstały miejsca czy teraz coraz częściej urządzenia do rozładowywania broni. Nie powstało to z niczego, a właśnie z tego, że takie sytuację są na porządku dziennym.
Problemem w służbach, nawet większym niż brak umiejętności jest najczęściej zmęczenie psychiczne lub fizyczne. Z własnego doświadczenia jeszcze z wojska widziałem dziesiątki takich sytuacji. Jeszcze za czasów służby zasadniczej jak były normalne warty woskowe - wartownik, który zszedł z posterunku po kolejnych swoich dwóch godzinach patrolowania był często tak otępiały, że przypadki były bardzo częste. Jeszcze częściej rozprowadzający lub d-ca warty zdążył zareagować zanim padł strzał, ale czasem się nie udawało. Problemu w takim przypadku nie było bo zawsze zgodnie z kwitami rozładowanie było prowadzone w specjalnie przygotowanym miejscu na stojaku, gdzie broń była skierowana w tablicę "tu kieruj broń".
Inaczej było w przypadku normalnych (uzbrojonych) służb dyżurnych. Przynajmniej za moich czasów na dyżurkach miejsc do rozładowania broni nie było i tu ważniejsze było prawidłowe wyszkolenie - tzn. żeby przy rozładowaniu panować w jakim bezpiecznym ! kierunku broń rozładowywać.
Ostatnio byłem konsultantem w pewnej jednostce MON gdzie były zakupowane specjalne urządzenia do rozładowywania broni - tak że w WP coś się dzieję w tym kierunku.